Głos Wielkiej Ciszy
|
The Voice of the Great Silence
|
Wpis do katalogu - Michał BacaJan Parandowski w swojej wiekopomnej Alchemii słowa ukazał wiele powodów, dla których przyszły pisarz sięga po pióro, by spełnić swoje powołanie twórcy. Tych przyczyn może być bardzo wiele i mogą być różnorakie np. łaska, mistycyzm, cheieć zadośćuczynienia ideałom lub religii, nakazy moralne lub nagła iluminacja natchnienia. Szukać spełnienia w sztuce można przez dramatyczne przeżycia, niezwykłe potrzeby i tęsknoty, lub zwykłą potrzebę utrwalania zjawisk i chwil. To jednak nie wszystko! Chęć uwolnienia się od przykrości i dręczących myśli, ucieczka od smutnej rzeczywistości, kompensacja za niepowodzenia. Tęsknota za ludźmi lub ojczyzną- to też często geneza twórczości. Łatwo znaleźć wiele analogii pomiędzy literaturą i malarstwem, wszak są to dziedziny sztuki, wymagające talentu i kreacji. Gdy jednak przyszli literaci, często muszą zapracować na swoje dzieła doświadczeniem, znajomością świata, refleksją, ukształtowaną kulturą umysłową, to inaczej rzecz bywa w sztukach pięknych. Tu przejawiane i pielęgnowane od dziecka zdolności często zakwitają i owocują już w młodzieńczym okresie. Wyjątkiem niezwykłym może być Paul Gauguin,który porzuciwszy rodzinę i pracę urzędnika bankowego, oddał się całkowicie malarstwu w wieku 35 lat . Właśnie historia Joanny Dudziak jest równie frapująca. Wydawało się, iż jej rozległe zainteresowania, ukończone studia uniwersyteckie z dziedziny fizyki wprowadza i ugruntują życiową stabilizację. Stało się jednak inaczej. To właśnie w sztuce postanowiła odnaleźć spełnienie. Drzemiąca od lat potrzeba tworzenia zaczęła się krystalizować. Twórczość, bowiem nie składa się samych obrazów, jest nią całe życie malarza. Narodziny malarza są wielka oszałamiającą przygodą. Joanna ma już za sobą kilka indywidualnych wystaw, brała udział w licznych wystawach zbiorowych w kraju i zagranicą, jest członkiem ZPAP, jej przygoda malarska trwa. Artysta próbuje przedstawić swoja prawdę o świecie w różnorodny sposób; maluje portrety ujęte w symetryczną, uproszczoną formę lub próbuje chwycić urodę kwiatów. Jak przyznaje sama autorka, ta tematyka jest zjawiskiem raczej marginalnym w jej twórczości. Najlepiej i najbardziej sugestywnie wyraża siebie ukazując świat w zaklętych i opuszczonych miastach. Stylistyka i środki wyrazu są tu zgoła tradycyjne: zbieżne perspektywy ulic lub ciasne kadry fasad budynków. Domy z liszajami ścian i zabitymi na głucho okiennicami, oczodoły okien, zamknięte bramy, kamienne schody prowadzące w ciemność lub widoki z okna na puste niebo. Z obrazów emanuje martwa cisza i bezruch. Nie ma na tych pracach ludzi ani najmniejszego przejawu życia, nie ma drze, roślin kwiatów ani traw. W tych sugestywnych malowanych z pasją rozmachem obrazach, autorka osiąga rezultat nie tylko realizmu, lecz metafizyki, który właśnie pojawia się w tytule obecnej wystawy. Jest w tej twórczości przejaw ogromnej wrażliwości i niespokojne pytanie kondycję człowieka. Autorce nie zależy na eksponowaniu powabu i urody życia w jego zjawiskowej szacie, ale raczej na pytaniu o pozazmysłowość, niepoznawalność i nie przewidywalność świata. W tym sensie zbliża się jej twórczość do wspomnianego już wcześniej francuskiego symbolisty. W sztuce, aby osiągnąć, w doborze środków zamierzony efekt uczuciowy intelektualny, należy szukać obok pomysłowości i kreacji – głębokiego, ludzkiego zrozumienia świata. Trzeba wreszcie poszukiwać własnego, indywidualnego stylu, a ten Joanna Dudziak z cała pewnością znalazła. Micahł Baca 2003 r.
Wpis do księgi wystawowej - Poznań, wrzesień 2001"To dzieło warte czegoś z którego człowiek może poprawić się i mądrości nauczyć” ( Montaigne) Malarstwo Joanny Dudziak jak każde dzieło sztuki jest indywidualnym przedmiotem artystki uwarunkowanym jej twórczą koncepcją. Malarka posługując się współczesną stylistyką pokazuje dzieło poprzez pryzmat własnego indywidualnego świata. Obrazy jej są rezultatem wielu skojarzeń dojrzewających powoli i materializujących się w trakcie procesu tworzenia. W twórczości Joanny Dudziak nie ma obrazów przypadkowych , każdy jest przemyślany starannie, w swym założeniu wyzuty z powierzchownych kokieterii. Malowane przez Joannę obrazy są jej swobodnym sposobem artystycznej wypowiedzi- własna interpretacja . W obrazach tych istnieje nieokreślone acz widoczna światło, które pozwala dostrzec szczegóły, którym malarka poświęca dużo uwagi. Jej wizja pozwala w sposób różnorodny i niezwykle bogaty interpretować widzenie otaczającego świata. Poznań, wrzesień 2001r. Andrzej Grzelachowski
Na marginesie wystawy malarstwa Joanny DudziakSą ludzie- podkreślam ludzie w potocznym rozumieniu artyści, dla których kreowanie, tworzenie, wypowiadanie się przez sztukę jest większą potrzebą od instynktu samozachowawczego. Każdy z nas zetknął się kiedyś z bestsellerem książkowym lat pięćdziesiątych, jakim była biografia Van Gogha Pt. Pasja Życia” Irwinga Stone’a. Dzięki popularności tej niewątpliwie doskonale napisanej książki mogliśmy poznać czym jest dramat konieczności wyrażania swojej osobowości w środowisku i czasach, które przez konwenans i zrutynizowanie w sztuce, wyrzuca poza nawias człowieka artystę przekraczającego estetyczne bariery tego środowiska. Na podstawie tej i podobnych biografii powstał mit artysty odrzuconego, artysty przeklętego. Od tego czasu kryteria w sztukach plastycznych zostały tak rozmyte, że dzisiaj artysta niezrozumianym, wykpionym, odrzuconym jest oficjalnie prawie niemożliwe. Jednym słowem, jeśli wszystko wolno to nie ma przegranych. Rozumnym i wrażliwym ludziom niepodobna żyć w tak określonej wolności. Potrzebują i chcą tworzyć tak, by to co tworzą wykraczało poza nowopowstający szablon kreacji bez kryteriów. Chcą wyrazić ten swój jedyny wewnętrzny świat, świat najgłębszej konieczności. Okazuje się więc, że pełnej wolności nie ma i nie będzie, bo tą granicą jest tęsknota i konieczność szukania i wyrażania PRAWDY. Ci którzy jej szukają podobni są mitycznym arogantom- chociaż mają zwykłe życie, zwykłe problemy. Niewątpliwie do nich należy Joanna Dudziak. Maluje już od dawna. Jej bardzo emocjonalną osobowość wypowiada się – moim zdaniem- w tematach, które w jakiś bardzo bezpośredni i silny sposób oddziałały na jej psychikę. Przykładem takiego bardzo ciekawego malarstwa jest duży formatowo obraz olejny pt. „Piwonie”. Jak wspomina malarka-obraz ten powstał pod wpływem silnego przeżycia-doznania, jakie sprawiło ogromny bukiet pachnących, bujnych, pąsowych kwiatów. Malowała go w jakimś zapamiętaniu przez całą noc. Decyzje kolorystyczne, gesty malarskie, które podejmuje artysta w takich warunkach są na granicy świadomości i czegoś- czego nie zna. Mówimy wtedy, że obraz powstaje sam Gratuluję jej tego dzieła, a szczególnie, że tak wysoko ustawiła dla siebie poprzeczkę artyzmu. Gratuluję i życzę by podnosiła ją przez całe życie- coraz wyżej. Kraków 14 listopada 2000r. Tadeusz Łukaszewicz- Tigran
W dzisiejszych czasach,gdy wielu artystów powołuje się na świadków swych dokonań modnych filozofów, mistyków, pisarzy- czy też inspirują ich dzieła dawnych mistrzów malarstwa- Joanna Dudziak powraca do tego, co najprostsze- do natury. Warsztat jej też jest „naturalny”, klasyczny- olej na płótnie. Nie interesują jej mody, nowinki technologiczne… W sposób prosty, gdy nie starcza jej słów , ani w rozmowach, ani w poetyckiej twórczości- chwyta za pędzel, by jak najszybciej wydobyć z siebie i utrwalić kolorem to, co ja zachwyca, niepokoi, zadziwia… Obrazy powstają w umyśle każdego z nas, lecz tylko nieliczni potrafią je z siebie wydobyć. Jest to nie tylko wspaniała umiejętność, ale i odwaga, zwłaszcza dla osoby jaka jest Joanna- wrażliwej, pełnej wahań, a przede wszystkim samotnej w krainie sztuki [ … ] Tak bardzo trudno jest w dzisiejszej, pełnej pośpiechu i zawirowań rzeczywistości znalezć czas, by idąc przez miasto podnieść na chwilę głowę i zobaczyć odrapana kamienicę, która z rudery przemienia się w ciekawy obiekt malarski, z własną tajemnicą i historią wypisana na każdej cegle. Przyglądać się psom, kotom, ptakom, które krążą między wiecznie spieszącymi się ludzmi. Zauważyć śmiesznie skrzywioną ławeczkę, piwniczne, zakratowane okienko, odrapana drewnianą bramę… Joanna przygląda się miastu, a to co ją zadziwia, interesuje „notuje” w szkicowniku, bądź na kliszy fotograficznej. Z tych zapisków powstają obrazy. Wśród nich są również powroty do wspomnień z wakacyjnych podróży, przypomnienia, że znowu przyszła wiosna, piwonie gubiąc swe płatki zapowiadają lato, a ubogie w kolorze wrzosy wskazują, zima już blisko. Stojąc w pracowni Joanny, wśród większych i mniejszych płócien widzę dziwne, tajemnicze miasto, pełne zaułków, uliczek, starych domów. Między tym kwiaty, podmiejskie łąki, skraj lasu, świt… Wszystko rzetelnie namalowane, z dbałością o kolor, kompozycję. Gdy patrzę na obrazy Joanny Dudziak, przypominają mi się słowa „Dezyderaty”- pieśni która przez wiele lat była hymn „Piwnicy pod Baranami” „ Przechodz spokojnie przez zgiełk i pośpiech i pamiętaj jaki spokój można znaleźć w ciszy. Bądź sobą” Dorota Pietrzyk […] Od lat czy to na placu San Marcoczy w katedrze we Frejus, czy wreszcie w moim ukochanym Marcinku. doświadczam czegoś co nazywam „szeptami zaklętymi w kamień”.[…] rzecz w tym, że dotykając ścian czy mozaiki w Pompejach czuje się dotyk ludzi, którzy kiedyś się śmiali, kochali i umierali. Twoje obrazy , mają taką samą metafizyczną poetykę. Patrząc na owe schody i bramy człowiek czuje, że przed chwilą ktoś tam stał, może płakał, może uciekał… Do tego bardzo dynamiczna kompozycja, owo docinanie bram o półkolistych portalach wyrzucanie poza blejt dopełnień do przedmiotów do tego tak lubiane przeze mnie złamane kolory. Serce, dynamizm trwania rzeczy, wobec ludzkiej egzystencji, wiecznych. Trochę Magritta, trochę Georga de la Tour. […] W tym świecie fluorescencyjnych kolorów to co robisz, to po prostu Sztuka. Poznań 2001 r . Ireneusz Barszczewski
|